II tura wybrorów.

Notkę miałam napisać już wczoraj, ale nie chciałam łamać ciszy wyborczej.

Na wstępie powiem, że ja to się w politykę nie wpieprzam, w ogóle mnie ten temat nigdy nie interesował i było mi ryba, kto z kim po co na co i dlaczego, ale trochę moja postawa się zmieniła, odkąd stałam się członkiem jednej z komisji wyborczych.

 W ostatnim czasie w mediach nie mówi się o niczym innym jak o tegorocznych wyborach na prezydenta. Od początku stałam za Kukizem, bo wyszłam z założenia, że jest JEDYNYM godnym zaufania kandydatem, który faktycznie coś dla tej Polski może zrobić.

Kukiz jak wiecie wylądował na trzecim miejscu, co nie dało mu możliwości dalszej kandydatury. ( Mam nadzieję, że uda mu się w październiku. No ba, na pewno mu się uda)

W drugiej turze, został Duda i Komorowski.

Zacznijmy od tego, że jakimś cudem w tej drugiej turze musieli się znaleźć, więc nic nie było tak wkurzającego jak milion postów i komentarzy na różnych portalach które zło wybrać.

To, nie oni zdecydowali, że będą w drugiej turze. To WY głosowaliście i to dlatego zostały nam te dwa typy do wyboru.

Wyszło jak wyszło, mamy nowego prezydenta, i pół społeczeństwa jest niezadowolone, a najwięcej mają do powiedzenia Ci którzy nawet nie ruszyli zacnych czterech liter z kanapy. Pieprzenie o szopenie, że trzeba uciekać z kraju, bo religia w szkole stanie się obowiązkowa. Jeśli obowiązkowa religia ( co jest jakąś bzdurą), jest dla was, najważniejszym punktem planu wyborczego, to pakujcie się i jazda. Zapewniam was, że życie za granicą wcale nie jest takie łatwe na jakie by się wydawało.

Uważam, że były już prezydent, miał ogrom czasu, na zmiany w państwie, a jakby nie patrzeć działo się coraz gorzej, a jak chcecie zapieprzać do 67 roku życia w pracy, to przecież nikt wam nie broni.

Pis joł.